Powtórzmy pierwsze akapity materiału pt. „Czy trzecia szansa dla Polski zostanie zmarnowana? – część I” opublikowanego 15 czerwca br.
Polska miała w ostatnich 30 latach trzy szanse na osiągniecie sytuacji, w której mogliśmy odzyskać niepodległość, wypracować suwerenność, skonstruować taki ustrój gospodarczy i polityczny dla Polskiego Państwa, który służyłby rozwojowi kraju i narodu oraz tworzył warunki dla wolności, suwerenności materialnej polskich rodzin, ogólnego dobrobytu i dawał szanse Polakom na kształtowanie swojego życia.
Pierwsza taka szansa była, mało kto o tym wie, w marcu 1981 roku.
Została zmarnowana.
Druga szansa była na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych (umownie rok 1989).
Została zmarnowana.
Trzecia szansa, zaczęła się ukazywać bezpośrednio po 10 kwietnia 2010 roku. Mogła powstać i zmienić wszystko Wielka Ogólnonarodowa Krucjata Modlitewna, przewyższająca miarę tych, które miały miejsce w swoim czasie na Węgrzech, w Austrii, na Filipinach.
Ta szansa w 2010 roku i w pierwszej połowie 2011 roku została zmarnowana. Co będzie dalej? Czy jeszcze możemy ją wykorzystać?
Omówmy teraz kwestię drugiej szansy dla Polski.
Pod koniec lat siedemdziesiątych ukazała się, również w drugim obiegu konspiracyjnym w Polsce, książeczka Andrieja Amalrika pt. „Czy Związek Sowiecki przetrwa do 1984 r.” Amarlik udowodnił w niej, że system komunistyczny w Rosji się sypie tak, że ZSRR przetrwa tylko kilka lat. Przewidywał jako rok upadku, rok 1984. Pomylił się tylko o kilka lat.
Wiedzieliśmy (mówię o opozycji niepodległościowej), byliśmy tego pewni, że za kilka lat będziemy mieli szansę, zbudować Polskę naszych marzeń, niepodległą, suwerenną. Polskę, która byłaby wreszcie państwem Narodu Polskiego, państwem, w którym właścicielami, panami, staną się wreszcie Polacy, państwem., w którym Polska stanie się Polska, a Polacy będą mieli szansę na pełny rozwój gospodarczy, kulturalny, moralny itd.
Koniec lat osiemdziesiątych potwierdzał każdego dnia słuszność argumentów Amalrika. Wystarczyło śledzić pobieżnie to, co działo się w ZSRR i całym obozie socjalistycznym, by dojść do prostego wniosku, że wystarczy poczekać (nie trzeba nawet kiwnąć palcem w bucie), a komuniści oddadzą w Polsce władzę.
Były jednak trzy poważne problemy końca lat osiemdziesiątych, które rzucały się w oczy (łatwo je było też przewidzieć) i nie pozwalały na bierne czekanie.
Po pierwsze, komuniści niszczyli dokumenty zacierając ślady swoich przestępstw i konspirując swoich agentów.
Po drugie, umieszczali swoich ludzi i swoich agentów w kluczowych punktach struktur państwa i gospodarki (ludzie ci prezentowali się potem jako przeciwnicy komunizmu),
Po trzecie uwłaszczali się, przejmując poszczególne elementy gospodarki i majątku (mieszkania, domy, ziemia) i tworzyli prywatne przedsiębiorstwa, które potem miały zapewnić im dobry byt i dostarczać pieniędzy na dalszą, już zakonspirowaną (lub jawną) działalność).
Takie ich postępowanie, wymagało natychmiastowego i gwałtownego działania. Nie było mowy o żadnych negocjacjach, bo one, tylko dawałyby czas komunistom na przyspieszenie i dokończenie rozpoczętych przez nich działań.
Logika nakazywała zatem, natychmiastowe usunięcie komunistów siłą.
Czy spowodowałoby to ofiary w ludziach?
Trudno powiedzieć, być może. Czasami jednak trzeba płacić wysoką cenę za wolność i za to, by przyszłość zaowocowała pozytywnie, za to, by nie stracić jednej z największych w historii Szans dla Polski.
Komuniści nie byli głupi i doskonale (lepiej niż społeczeństwo i opozycja) wiedzieli, że ich dni są policzone i, że są to z pewnością miesiące, a nie lata.
Komuniści wiedzieli doskonale, że jeżeli krew się poleje, to oni za to zapłacą najwięcej, że nie będzie wtedy mowy o jakimkolwiek utrzymaniu się w Polsce, że trzeba będzie uciekać poza jej granice, albo trafić do więzienia, że wtedy wszelkie ich plany wezmą w łeb i nie będzie już co liczyć na dostatnią i spokojną przyszłość.
Gdyby więc Polacy rozpoczęli przejmowanie siłą władzy, komuniści prawdopodobnie oddali by ją, bez jednego wystrzału, licząc na to, że jakoś to będzie, że i tak spadną na cztery łapy i zrealizują swój plan.
Natychmiastowe przejęcie władzy nie dałoby bowiem wiele, jeśli nie zastosowałoby się konsekwentnie, początkowego planu dekomunizacji, który musiałby obejmować następujące punkty;
1. Uznanie PRL-u za twór nielegalny i przestępczy i natychmiastowy powrót (tak szybko jak to tylko byłoby możliwe) do stanu prawnego z dnia 31 sierpnia 1939 r.;
2. Konfiskata wszystkich majątków komunistów i likwidacja wszystkich posiadanych przez nich profitów (np. zmniejszenie ich emerytur do najniższych emerytur);
3. Uwięzienie wszystkich komunistycznych decydentów, natychmiastowe rozpoczęcie śledztw i jak najszybsze przeprowadzenie ich procesów;
4. Uchwalenie ustawy dekomunizacyjnej powodującej usuniecie ze wszelkich stanowisk członków PZPR, (tak jak w wypadku Niemiec i Japonii po II wojnie światowej. Ustawa ta musiałaby objąć konsekwentnie wszystkich, również np. profesorów uniwersyteckich) oraz usuniecie ze stanowisk kierowniczych tych, którzy zostali na nich umieszczeni przez komunistów (wyeliminowanie w ten sposób komunistycznych służb specjalnych ze struktur państwa i gospodarki). Ustawa ta uniemożliwiałaby również tym osobom sprawowanie jakichkolwiek funkcji kierowniczych i publicznych (posłowie, radni itd.) na zawsze.
5. Stopniowe, ale jak najszybsze, usuwane wszelkich innych urzędników państwowych.
Tylko podjecie takich działań, umożliwiłoby odcięcie się od PRL-u i likwidację dominacji komunistycznej w Polsce.
Początkowo spowodowałoby to bardzo trudną sytuację, ale przykład Słowacji pokazuje, że można wszystko zaczynać od przysłowiowego zera.
W takiej sytuacji, byt materialny Polaków poprawiałby się oczywiście wolniej, ale potem nastąpiłoby w tej perspektywie gwałtowne przyspieszenie.
Następnym krokiem, byłby zakaz wyprzedaży majątku narodowego cudzoziemcom przez najbliższe kilkanaście lat, uwłaszczenie Polaków i budowanie czysto polskich struktur gospodarki, stopniowe jej prywatyzowanie z pomięciem (przynajmniej przez kilkanaście lat) dziedzin kluczowych dla gospodarki, takich jak energetyka, przemysł zbrojeniowy itp.
Ważne byłoby tu też nie dopuszczenie do niekontrolowanego importu, by dać szansę na rozwój polskiej gospodarki i polskich przedsiębiorstw. Wszystko co tylko możliwe powinno być produkowane w Polsce.
W polityce zagranicznej to byłoby uwalnianie się od wpływów Rosji i uniezależnianie się od niej (również energetyczne), ścisła współpraca na zasadach partnerskich z EWG, a potem Unią Europejką (na wzór Szwajcarii i Norwegii), zacieśnianie stosunków z USA jako państwem mogącym stanowić przeciwwagę dla Rosji i Unii Europejskiej.
Ważnym elementem polityki zagranicznej byłoby też budowanie koalicji państw, które znalazły się w podobnej sytuacji jak Polska takich jak Węgry, Bułgaria, Czechy, Słowacja itd.
Okrągły stół był efektem, zależy jak na to i z której strony spojrzeć, małości, krótkowzroczności, głupoty i zdrady.
Stał się zmarnowaniem szansy i przyczyną (początkiem) utraty zyskiwanej dopiero niepodległości i suwerenności oraz fundamentem dla procesu neokolonializacji Polski i uczynienia z Polaków najemnych pracowników zamiast właścicieli i przedsiębiorców.
Dlaczego Polacy zgodzili się na okrągły Stół i wszystko to, co po nim nastąpiło?
Można oczywiście mówić o zagubieniu polskiego społeczeństwa, braku prawdziwie polskich elit, braku autentycznych polskich mężów stanu.
Czegoś jednak zabrakło również całemu polskiemu społeczeństwu: zabrakło wiary w siebie, determinacji, odwagi, mądrości, patriotyzmu.
Słabość kryła się w braku principiów i fundamentów. Polskie społeczeństwo przeżywało w pierwszym rzędzie kryzys moralny, duchowy i kulturowy (tożsamości narodowej).
I to tutaj, i tylko tutaj, mógł i może nastąpić zwrot.
Można by powiedzieć, że wtedy i teraz Polska boryka się z tym samym problemem: słabości moralnej i duchowej, słabości związanej z tożsamością narodowa, myśleniem narodowym, godnością narodową.
Tylko w perspektywie moralnej i duchowej rozegra się los Polski i tylko w tej perspektywie możemy wypracować podstawy naszego zwycięstwa, sukcesu, podstawy Polski, która będzie Polską, Polski wolnej, niepodległej, suwerennej, dostatniej.
Wydarzenia na Krakowskim Przedmieściu, były pewnym sygnałem w tej perspektywie. Mogły być początkiem wielkiego odrodzenia. Czy jest jeszcze szansa na to odrodzenie?
O tym w następnym materiale.