Polska miała w ostatnich 30 latach trzy szanse na osiągniecie sytuacji, w której mogliśmy odzyskać niepodległość, wypracować suwerenność, skonstruować taki ustrój gospodarczy i polityczny dla Polskiego Państwa, który służyłby rozwojowi kraju i narodu oraz tworzył warunki dla wolności, suwerenności materialnej polskich rodzin, ogólnego dobrobytu i dawał szanse szansę Polakom na kształtowanie swojego życiu.
Pierwsza taka szansa była, mało kto o tym wie, w marcu 1981 roku.
Została zmarnowana.
Druga szansa była na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych (umownie rok 1989)
Została zmarnowana.
Trzecia szansa zaczęła się ukazywać bezpośrednio po 10 kwietnia 2010 roku. Mogła powstać i zmienić Wielka Ogólnonarodowa Krucjata Modlitewna przewyższająca miarę tych, które miały miejsce w swoim czasie na Węgrzech, w Austrii, na Filipinach
Ta szansa w 20110 roku i w pierwszej połowie 2011 roku została zmarnowana. Co będzie dalej? Czy jeszcze możemy ją wykorzystać?
Powróćmy do wydarzeń marca 1981 i przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Dlaczego wtedy nasze wielki szanse zostały zmarnowane.
W tej części mojego materiału napiszę tylko o tym, co mogło zdarzyć się w marcu 1981 r.
W początkach 1981 roku „Solidarność” była już na tyle dojrzała organizacją ogólnonarodową, że mogła praktycznie przeprowadzić każda akcję z w pełni kontrolowanym, odbywającym się aż do skutku strajkiem generalnym włącznie. I wtedy właśnie pojawiła się szansa totalnej konfrontacji. Stworzyły tę szansę tzw. wydarzenia bydgoskie. Przypomnę, że była to, mówiąc krótko, „prowokacja władz PRL wymierzona przeciw działaczom NSZZ Solidarność19 marca 1981 w Bydgoszczy, gdzie trzech przedstawicieli związku zostało brutalnie pobitych przez MO podczas sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej”
(por.: http://portalwiedzy.onet.pl/94646,,,,wydarzenia_bydgoskie,haslo.html).
Szerszy opis tego wydarzenia znajdujemy pod adresem internetowym:
http://freeman48-grochzkapusta.blogspot.com/2009/03/dwudziesta-osma-rocznica-wydarzen.html
W związku z tymi wydarzeniami i następującymi po nich nieskutecznymi rozmowami „Solidarności” z władzą zostało ogłoszone pogotowie strajkowe w całej Polsce: „Zalecono MKZ-om (Międzyzakładowym Komitetom Założycielskim – dop. S. K.) przeniesienie się na teren dużych zakładów pracy. Ustalono, że w przypadku wprowadzenia stanu wyjątkowego lub prób jego faktycznej realizacji należy niezwłocznie rozpocząć strajk generalny w całym kraju”
(por. http://freeman48-grochzkapusta.blogspot.com/2009/03/dwudziesta-osma-rocznica-wydarzen.html).
Dalszy przebieg wydarzeń był bardzo dramatyczny. Ich opis można znaleźć w różnych publikacjach lub w Internecie. W każdym razie „Solidarność” była gotowa do strajku generalnego i zdeterminowana, by walczyć aż do zwycięstwa. W tym momencie „Solidarność” była gotowa do ostatecznego rozstrzygnięcia, a komuniści nie. Komisja Krajowa stwierdziła, że strajk wybuchnie, gdy jej postulaty nie zostaną spełnione. Ostatnie rozmowy miał prowadzić tylko Lech Wałęsa i miał jedynie pełnomocnictwo do odwołania strajku generalnego, gdy komuniści spełnią natychmiast wszystkie postulaty „Solidarności”. Komuniści nie spełnili tych postulatów, a Wałęsa odwołał strajk generalny. Gdy kierownictwo „Solidarności” zorientowało się w tej sytuacji było już za późno. Cały mechanizm strajkowy przestał działać.
Po tych wydarzeniach byłem pewny, że Wałęsa popełnił samobójstwo polityczne i nie ma już szansy na to, że na najbliższym zjeździe „Solidarności” zostanie wybrany na jej przewodniczącego. Wierzyłem, że bez Wałęsy będzie można jeszcze coś zrobić. Szokiem była dla mnie wiadomość, że wygrał te wybory.
Wydarzenia marcowe mogły być tym momentem zwrotnym: momentem realizacji jedynego planu, który dawał jakąś nadzieję i szansę na normalne jutro, jutro bez komunistów, jutro Polski, która byłaby Polską: planu opisanego w pracy „Rewolucja bez rewolucji” Leszka Moczulskiego.
Praca ta ukazała się w nr 7„Drogi” w czerwcu 1979 r. Moczulski przewidział w niej dokładnie, co będzie się działo w Polsce w najbliższej przyszłości.
Napisał: „Wszystkie przewidywania na najbliższe kilkanaście miesięcy są zgodne, że nastąpi znaczne przyspieszenie i zdynamizowanie wydarzeń. Spodziewać się trzeba być może lawinowego pogarszania warunków egzystencji oraz katastrofalnego kryzysu gospodarczego. Postępować będzie stopniowo radykalizacja mas. (…) Nie jest wykluczone, że kierownictwo partyjne, obecne czy przyszłe, będzie zdolne tylko do odwlekania ostatecznej katastrofy. Przy stałej pomocy ekonomicznej ze strony USA i Europy Zachodniej, politykę przetrwania do jutra PZPR może stosować jeszcze stosunkowo długo. (…) Czy przełamią się stany bierności i zostanie pobudzona aktywność społeczna, bez której żadna władza nie będzie w stanie powstrzymać procesów rozpadowych – to zupełnie inne zagadnienie. Możliwy jest inny wariant: pozorowana, ograniczona eksplozja społeczna.
(…) Sprowokowana i kontrolowana eksplozja jest dla PZPR najbardziej opłacalna, ale też najbardziej ryzykowna. Gdyby bowiem wybuch wyrwał się spod kontroli, może dojść do sytuacji, w której PZPR uda się opanować sytuację tylko za cenę poważnych ustępstw. Niewykluczone, że władza PZPR zostanie przez eksplozję społeczną obalona”.
Moczulski uznawał, że bardzo prawdopodobne jest sprowokowanie przez komunistów wybuch społecznego. Stwierdził: „Jeśli mimo wszystko partia sprowokuje wybuch społeczny, wystąpią trzy główne niebezpieczeństwa:
1. Zalanie eksplozji społecznej krwią, według wzoru zastosowanego w grudniu 1970 na Wybrzeżu. (…)
2. Wypalenie się eksplozji w akcjach niszczących. Poruszany emocjami tłum ograniczy się do palenia komitetów, rozbijania sklepów, a być może dojdzie do samosądów. Znajdujący się w tłumie prowokatorzy do takich akcji niszczących będą podjudzać. Doświadczenia 1970 i 1976 wskazują, że to prowokatorzy pierwsi przystępują do tłuczenia wystaw sklepowych i rabunku. Po pewnym czasie niszczycielski zapał tłumu wypali się i eksplozja stanie się łatwa do opanowania. Być może zresztą w tej fazie nastąpi brutalna akcja zbrojna.
3. Jakkolwiek w obecnej sytuacji interwencja zbrojna ZSRR jest bardzo mało prawdopodobna, w żadnym wypadku nie można jej wykluczyć. Interwencja radziecka spotęguje groźby wskazane w punkcie pierwszym: rozprawa ze społeczeństwem będzie bardziej krwawa, straty bez porównania wyższe. (…)
Biorąc pod uwagę wszystkie te trzy zagrożenia trzeba szukać optymalnych sposobów ich uniknięcia.
Można wyodrębnić trzy zasady przeciwdziałania; im pełniej zostaną one zrealizowane, tym główne niebezpieczeństwa będą mniejsze.
Pierwsza zasada: w wypadku eksplozji społecznej przekształcić ją natychmiast w okupacyjny strajk powszechny. Należy uzmysłowić ludziom, że najsilniejszą formą ich działań będzie samo przerwanie pracy i pozostanie w zakładzie. Trzeba konsekwentnie unikać konfrontacji z milicją i wojskiem. Ludzie przebywający w zakładach pracy takiej konfrontacji unikają. Jeśli jednak wylegną na ulicę i dojdzie do groźby bezpośredniego starcia – należy cofnąć się do zakładów pracy, a ostatecznie kryć po domach. Gdy wojsko i milicja usunie ludzi z fabryk trzeba kryć się po domach i nie reagować na apele wzywające do powrotu do pracy. Każdy musi pamiętać, że apele te mogą mieć taki sam charakter, jak apel Kociołka z grudnia 1970 nawołujący do powrotu do pracy. Stoczniowcy gdyńscy, którzy tego usłuchali, wyprowadzeni zostali pod ogień z czołgów i karabinów maszynowych. Do pracy można wrócić bezpiecznie dopiero wtedy, gdy wojsko i milicja wycofają się do koszar, o czym delegacje strajkujących będą mogły przekonać się naocznie.
Drugą zasadą jest dążenie do powszechności strajku. Na wieść o wybuchu społecznym w całym kraju należy spontanicznie przerwać pracę i rozpoczynać strajk okupacyjny – powinien on objąć nie tylko przemysł i budownictwo, ale również handel, usługi, biura i instytucje. W mniejszych zakładach pracy przeprowadzenie strajku okupacyjnego może być trudne. Wystarczy nie stawić się do pracy. Strajk powinien objąć również rolnictwo: należy ograniczyć się tylko do najbardziej niezbędnych czynności, takich jak nakarmienie inwentarza żywego.
Szybkość rozpoczęcia i masowość strajku ma znaczenie szczególne w energetyce, łączności i komunikacji. Strajk w tych gałęziach gospodarki sparaliżuje całkowicie władze PRL.
Gdyby strajk powszechny ogarnął większość pracowników zarówno w miastach jak i na wsi, to władza straci całkowicie kontrolę nad sytuacją oraz zdolność do jakiegokolwiek przeciwdziałania. Jeśli nawet w niektórych miejscowościach uda się rozbić strajkujących, nie będzie to możliwe w całym kraju. Przypomnijmy, że do zduszenia eksplozji na Wybrzeżu 1970 czy Radomiu 1976 użyto milicji z wielu województw oraz wszystkich dyspozycyjnych formacji – wespół ze szkołą oficerską MO. Gdy eksplozja obejmuje wszystkie województwa – milicja będzie całkowicie bezradna. Parodniowy strajk powszechny w całym kraju sparaliżuje całkowicie cały system PRL i zmusi władze do kapitulacji. W warunkach strajku powszechnego armia radziecka nie będzie miała materialnej możliwości przeprowadzenia interwencji. Rosjanie są w stanie opanować kraj i zalać krwią masowe wystąpienia i manifestacje uliczne, ale najliczniejsze nawet czołgi nie są w stanie wpłynąć na to, aby strajkujący podjęli pracę. Strajk powszechny jako forma społecznego wystąpienia nie boi się czołgów. Rosjanie mogą zaś przeprowadzić interwencję tylko wtedy, jeśli w ciągu dwóch czy trzech dni przyniesie ona wiadome rezultaty. W przypadku strajku powszechnego interwencja zbrojna jest działaniem zupełnie bezskutecznym. Co najwyżej Rosjanie dokonają interwencji politycznej, bez użycia wojska: zmuszą kierownictwo PZPR do ustąpienia i wyznaczą na jego miejsce inne. Nie będzie to miało jednak większego znaczenia w sytuacji, gdy cała działalność władz zostanie sparaliżowana strajkiem powszechnym.
Trzecią zasadą jest samoorganizacja. W pełni słuszne jest hasło: zamiast palić komitety – twórzmy je. Pierwszą czynnością, jaką po przerwaniu pracy powinni podjąć ludzie – jest natychmiastowe samoorganizowanie się. Wszędzie należy powoływać Rady Oporu (nazwy mogą być inne, nie ma to znaczenia). Powinny one przejmować natychmiast kierownictwo strajku, organizować ludzi, formować straże porządkowe, zapewniać wyżywienie itp. Rady Oporu powinny obejmować swym działaniem całe wsie (Chłopskie Rady Oporu) oraz nawiązywać współdziałanie z radami w miastach. Krwawa rewolucja rosyjska nie jest dla nas sympatyczna, lecz nie ma powodu, aby nie skorzystać także i z jej doświadczeń: wprowadzania w życie hasła cała władza w ręce rad.
Cała sprawa polega więc na tym, aby sprowokowaną eksplozję społeczną przekształcić w masowe działanie oparte na trzech zasadach: strajk okupacyjny zamiast konfrontacji ulicznej, powszechność strajku we wszystkich regionach i dziedzinach gospodarki, samoorganizacja. (…) Minimalne ustępstwa władzy, warunkujące przerwanie strajku powszechnego, obejmują:
1. Zwolnienie wszystkich osób zatrzymanych oraz wycofanie formacji wojskowych i policyjnych do koszar;
2. Przywrócenie normalnych warunków w poszczególnych miejscowościach następuje w oparciu o zasady wynegocjowane na miejscu z reprezentacjami społecznymi, zaś na terenie całego kraju w wyniku negocjacji z krajową reprezentacją Ruchu Oporu i Rad Oporu;
3. Uznanie wszystkich Rad Oporu jako rzeczywistych przedstawicieli społeczeństwa i zapewnienie im możliwości trwałego działania;
4. Uznanie wszystkich struktur politycznych, społecznych i innych, które uformowały się i zagwarantowanie im możliwości działania, a w szczególności dostępu do środków masowego przekazu, swobodnego wydawania i kolportowania wydawnictw bez cenzury”.
Nie ma wątpliwości, że „Rewolucja bez rewolucji” była w posiadaniu przywódców „Solidarności”. Powyższy plan można było zrealizować po wydarzeniach marcowych, a gdy Wałęsa uniemożliwił wtedy przeprowadzenie strajku generalnego przygotować go w innym, jak najszybszym terminie oraz przygotować społeczeństwo, według wskazań tego planu, na ewentualność użycia przez komunistów wojska, a więc przygotować się do sytuacji, w której całe społeczeństwo pozostałoby w domach.
Pojawiało się coraz więcej sygnałów, że komuniści planują rozwiązanie siłowe, wskazywała na to cała logika wydarzeń, ale przywódcy „Solidarności” nie wierzyli nawet jeszcze 12 grudnia 1981 r. wbrew wszystkiemu, że tak się stanie. Pod adresem internetowym: http://www.polonus.mojeforum.net/temat-vt417.html czytamy:
„Ale 12 grudnia 1981 r. doradcy Wałęsy z Komisji Krajowej nie obawiali się starcia. Tego dnia Hall miał imieniny, lecz nie był w imprezowym nastroju. Od kogoś, kto nam pomaga dostał informację Ula przeprasza cię, ale dziś do ciebie nie przyjdzie. Pobiegł do stoczni, na obrady Komisji. Powiadomił Wałęsę, namawiał działaczy, by się ukryli. Ale ci nie dali wiary, że dzieje się coś niedobrego. Wierzyli w dziesięciomilionowy związek. Przez chwilę żyłem w dwóch epokach równolegle – mówi. – Już wiedziałem, a oni ciągle obradowali. (…) Halla szyfrem uprzedził Adam Hodysz: esbek, który w 1978 r. przeszedł na stronę opozycji”.
Gdyby po 13 grudnia 1981 r. wszyscy zastosowali się do instrukcji Moczulskiego, gdyby związek przygotował wcześniej swoich członków do tego stan wojenny nie mógłby się udać.
Opozycyjni decydenci powinni jednak już w marcu 1981 r. zdawać sobie sprawę z tego, że najbardziej sensownym rozwiązanie jest uprzedzenie stanu wojennego i zorganizowanie strajku generalnego wcześniej oraz, przygotowanie się do interwencji wojskowej przez zapewnienie możliwości realizacji wariantu powrotu do domów i pozostania w nich aż do upadku komuny.
Dlaczego nie zrealizowano tego planu.
Na całej linii, i to dokładnie tak jak w Powstaniu Listopadowym, zawiodły elity (tym razem solidarnościowe), stchórzyły, zabrakło im wielkości, determinacji, wiary w polski naród. Przyjęły taktykę chowania głowy w piasek, samooszukiwania, przeczekiwania (jakoś to będzie), negocjowania z tymi, z którymi negocjacje (jak było to już widać jak na dłoni) nie miały żadnego sensu. Tym samym „Solidarność” skazała się na zagładę i ta zagłada przyszła bardzo szybko, bo po 8 miesiącach.
Zabrakło wielkich przywódców, mężów stanu, odważnych wizjonerów. Naród był gotowy do wielkiego zrywu, elity solidarnościowe nie.