10 Listopada ok. godz. 20.00 Edward Mizikowski stojąc w pobliżu łańcuchów pod Pałacem Prezydenckim zauważył, że jedno ze zdjęć położonych pośród kwiatów znalazło się jakiś metr po drugiej stronie łańcuchów. Zapytał się BOR-owca czy może je zabrać. Tamten powiedział: „Oczywiście”. Gdy przeszedł przez łańcuchy i podszedł do zdjęcia i nachylił się nad nim został zakuty przez BOR-owców w kajdanki i zaprowadzony do kancelarii prezydenta. Tam, jak mówi, otrzymał od kogoś, z tyłu, cios w głowę i stracił przytomność. Gdy ją odzyskał zapakowali go do samochodu i zawieźli do komendy na Wilczą. Gdy samochód ruszył jeden z mężczyzn założył rękawiczki i zaczął go systematycznie bić po głowie i twarzy. Gdy się zasłaniał zaczął go bić i drugi. Na Wilczej zrobili mu badanie alkomatem i byli bardzo zawiedzeni. W końcu jeden powiedział mu, że ma 0,5 promila alkoholu. Na to powiedział, że nigdy dziesiątego każdego miesiąca nie pije.
Wsadzili go do samochodu i zawieźli do Izby Wytrzeźwień na ul. Kolskiej. Po drodze znowu, jak mówi, go pobili bijąc po twarzy i głowie rękami w rękawiczkach. Na Kolskiej domagał się zrobienia mu badania krwi pod katem zawartości alkoholu we krwi. Na to usłyszał: „Jak ci k… pobierzemy krew to będzie to całe wiadro”.
Rozebrano go do slipek, dano długą koszulę i umieszczono w sali z pijanymi. O godz. 6.00 rano 11 listopada zawieziono go na komendę na Wilczą, gdzie go przesłuchiwano. Potem zawieziono go na Kolską po depozyt (jego rzeczy). Potem zawieziono go do prokuratury. Z rozmów na policji zaczął się domyślać, że chcą mu dać sankcję prokuratorską na 30 dni (areszt) za wtargniecie na teren Pałacu Prezydenckiego. Już jednak na Kolskiej słyszał jak upominali się o niego Ewa Stankiewicz i Jan Pospieszalski. W prokuraturze go przesłuchano go i zwolniono nakazując mu jednak stawiać się w komendzie 2 razy w tygodniu.
Wszystkie te informacje uzyskałem w trakcie rozmowy telefonicznej. Pan Mizikowski właśnie, zaraz po wypuszczeniu, przyszedł „pod Krzyż” i Mirka od razu dała mu telefon, by ze mną porozmawiał. Chciał żeby ta rozmowa trwała jak najkrócej (zadawałem mu wiele pytań), bo wszyscy chcieli z nim porozmawiać i go powitać i chciał być jak najszybciej z ludźmi. Nie zdążyłem więc wiele informacji z niego wyciągnąć.
Najważniejsza jest w takich sytuacjach natychmiastowa reakcja,upomnienie o się o osobę,która została aresztowana i nagłośnienie sprawy.
Dokładnie tak jak to się stało w przypadku aresztowania pana Edwarda Mizikowskiego,kiedy to natychmiast zareagowali Obrońcy Krzyża,w sprawę włączyli się pani Ewa Stankiewicz i pan Jan Pospieszalski,głośno powiedział o tym pod Pałacem pan premier Jarosław Kaczyński.
Bardzo się cieszę,że pan Edward Mizikowski został wypuszczony.
Pozdrawiam.