Ostatnio jestem wyjątkowo osłabiona i nie bywam pod Krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Dziś jednak przyszłam, choć mocno się spóźniłam. Wyciągnęła mnie z domu późną porą pilna sprawa do załatwienia, więc pomyślałam, że skoro już muszę wyjść, to wezmę ze sobą krzyż i w drodze do domu zahaczę o Krakowskie Przedmieście. Dziś było tam więcej ludzi niż zwykle. W dodatku „nasi” byli po jednej i drugiej stronie ulicy. Po drugiej stronie widziałam namiot Solidarnych 2010; uśmiechnęłam się w duchu z ulgą, że wrażliwe serca zajęły wreszcie ulubione miejsce przeciwników Krzyża. Niestety, okazało się, że część ludzi stojących dokoła Krzyża raczej nie przyszła tu na modlitwę. Ze strony niektórych osób stojących obok, czasem podchodzących do modlących się i zaglądających im w twarz, wyczuwało się żądanie: odejdźcie stąd, to nie jest wasze miejsce.
Krzyży dziś było dziś kilka, razem ze sporej wielkości makietą spadającego Tupolewa i obrazem modlącego się Jezusa. Było też kilka flag uniesionych wysoko. Jak zwykle w sobotę odmawialiśmy Radosną Część Różańca, częściowo po łacinie. Ks. Jacek zachęcał potem do nauki tego języka pod kątem modlitwy. Wskazywał na to, że polska kultura i tradycja oparta jest na więzi ze Stolicą Apostolską, z Rzymem. Przypomniały mi się słowa z wiersza śp. ks. Jana Twardowskiego (kiedyś znałam na pamięć dziesiątki jego wierszy, niektóre nadal pamiętam), że kościół jest dziś „bez cichej i dyskretnej prababci łaciny / stara się by Boga było lepiej widać / lecz Bóg kocha naprawdę / więc jest niewidzialny”.
Za Ojca Św. modlimy się zawsze pod Krzyżem. Ale dziś są urodziny Benedykta XVI, więc ks. Jacek poświęcił mu nieco więcej czasu. Przypomniał główną myśl jego pontyfikatu: „Bóg w centrum”, zestawiając ją z dążeniem współczesnego świata, by człowieka postawić na miejscu Boga. Kapłan cytował słowa z książki Józefa Ratzingera (z czasów, kiedy nie był jeszcze Papieżem) „Duch liturgii”. Odnosiły się one do potrzeby ustawienia Krzyża w centrum liturgii, na środku ołtarza, po to by wzrok zarówno kapłana jak i wiernych skupiał się na tym niezwykle ważnym znaku.
W nawiązaniu do ostatnich nawoływań do pojednania wszystkich ze wszystkimi (po to, by nie upominać się o prawdę o Smoleńsku, bo to mogłoby kogoś urazić), ks. Jacek zachęcił do przeczytania artykułu ks. prof. Czesława Bartnika w dzisiejszym Naszym Dzienniku. Znalazłam link do tego tekstu; nosi on tytuł: „Jaka jest zgodność między Chrystusem a Beliarem?”
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110416&typ=my&id=my11.txt
Młoda kobieta stojąca obok mnie, szepnęła mi już po błogosławieństwie: „Bardzo odważny kapłan, pewnie ma przez to problemy. Wspaniały człowiek.” Potwierdzam jej opinię o ks. Jacku… A co do problemów, to ma je każdy, kto naprawdę żyje Ewangelią. Łatwo mają tylko tchórze… do czasu.
Skomentuj